Przed tygodniem wróciłem z pierwszego w mojej karierze obozu treningowego w ciepłym klimacie. Razem z trenerem Jakubem Czają i częścią zespołu CTS – Czaja Training System zainstalowaliśmy się na Majorce, by przez osiem dni popracować nad formą triathlonową w taki sposób, w jaki nie mamy możliwości przygotować się w domu. Tutaj nasuwa się pytanie. Czy na pewno nie da się dobrze przygotować do sezonu w domu? Nie będę kręcił. DA SIĘ! Nie znaczy to jednak, że nie warto wyjeżdżać, ale mam na ten temat nieco odmienne zdanie niż wielu sportowców amatorów i zawodowców.
Wyjazdy na obozy przygotowawcze zimą są gorącym tematem w okresie przedsezonowym. Sportem zajmuję się już prawie 18lat, z czego trzy lata jako zawodowy sportowiec. Z tematem wyjazdów na Majorkę, do Calpe lub na Wyspy Kanaryjskie spotykam się co rok i dopiero teraz zgodziłem się taki wyjazd. Przyznam, że nie było łatwo mnie przekonać. Głównym powodem od zawsze były finanse. Poza tym moja ideologia sportowa, zgodnie z którą byłem (i jestem nadal) przekonany, że o sukcesie zawodnika nie decyduje to, czy będzie się on opalał w trakcie treningu (czyt. trenował w krótkim stroju), tylko jak sensowne lub skuteczne będą jego treningi. Często spotykałem się z komentarzami zawodników na temat trenujących za granicą jak np. „nie mam szans z nim wygrać, bo on trenował dwa miesiące na Majorce” itd. Z całym szacunkiem dla komentującego, ale zawsze mnie śmieszyły takie opinie. Sam do siebie odpowiadałem, że to nie temperatura powietrza decyduje o wyniku na zawodach, tylko całe mnóstwo innych czynników. Takie podejście wielu rywali jeszcze bardziej zachęcało mnie do pozostania w domu i „robienie swojego”, a pierwsze starty w sezonie pokazywały, że nie widać różnic. Czy zatem warto w ogóle wyjeżdżać?
Owszem warto, ale w zupełnie innym celu niż by wyprzedzić tych, którzy zostali w domu. Jak widać nie należę do orędowników latania po formę za granicę, to jednak odnajduję sens takich wycieczek. Kiedy już założymy, że trenujemy w sposób przemyślany, to okazuje się, że w trakcie obozu możemy jednak zrobić coś, czego nie da się zrobić w domu. Tutaj bym podzielił to na dwie kwestie.
Moja perspektywa – w moim przypadku trenowanie na Majorce pozwoliło przede wszystkim na wprowadzenie ćwiczeń na długich podjazdach, co jest związane z planowanymi startami w terenach górskich. Najdłuższy z nich, pod Puig Major, miał 14km o nachyleniu powyżej 5%. Przy okazji zachęcam do obejrzenia filmu ze zjazdu na YOUTUBE.com. Takiego treningu nie byłbym w stanie wykonać w domu, ani nawet w Polsce, bo takich gór nie mamy. 🙂
Perspektywa amatora – moim zdaniem wyjazdy na obozy treningowe w cieplejszy klimat są bardziej potrzebne właśnie amatorom niż zawodowcom! Dokładnie tak uważam. 🙂 Sam doskonale wiem jak to działa, bo do niedawna byłem amatorem, który codziennie pracował na pełen etat (albo i więcej). W przypadku zawodowych sportowców sprawa jest jasna i prosta. Mamy każdy dzień i cały dzień (załóżmy, że tak jest) tylko na to, żeby zrobić trening (czasem dwa lub trzy). Jeśli z rana pogoda nie pozwala na rower, to możemy zamienić trening i zrobić bieganie lub basen, albo jeszcze inne kombinacje. W przypadku amatora często jest zero-jedynkowo, czyli np. „mam czas na trening między 18:00 a 21:00, więc albo go zrobię w każdych warunkach, albo wcale”.
Wracając jednak do sedna. W przypadku amatora wzięcie urlopu na wyjazd na obóz pozwoli mu na chwilowe zawodowstwo (oczywiście upraszczając), lepszą regenerację i możliwość trenowania przy świetle dziennym. W przypadku zawodowca jedyną różnicą, poza wspomnianymi podjazdami, jest tak naprawdę temperatura. Oczywiście ja też, będąc zawodowym sportowcem, mam woje obowiązki domowe i rodzinne, których nie mam na wyjeździe, ale zdecydowanie łatwiej mi je pogodzić z treningami, kiedy moją pracą i pasją jest właśnie sport.
Obóz – na obozie poza członkami Czaja Training System towarzyszł mi Sylwester Kuster – najlepszy polski triathlonista na dystansie olimpijskim. Mistrz Polski, który przygotowuje się do kwalifikacji olimpijskiej do Tokio 2020. Dzięki Sylwkowi dużo się nauczyłem i poznałem niuanse triathlonu olimpijskiego, a także tajniki baaardzo szybkiego pływania. 🙂 Pierwszy raz w karierze mogłem wykonać wszystkie treningi rowerowe i biegowe w czyimś towarzystwie, bez kompromisów i naginania planu treningowego. To bardzo ciekawe doświadczenie, kiedy można trenować w towarzystwie osób z totalnie różnych środowisk, mających zupełnie odmienne perspektywy.
Teraz czas na kolejne treningi już w domu. Naprawdę się cieszę, bo uwielbiam swoje trasy i przyzwyczajenia. Bym zapomniał! Na dwa dni przed obozem nagrałem podcast i udzieliłem wywiadu. Tym razem nie mówię o banałach i nie tłumaczę czy w duathlonie się strzela. Znajdziecie mnóstwo newsów i informacji, o których do tej pory się nie wypowiadałem. Zarówno o sporcie i życiu prywatnym. 🙂 PODCAST z Maciejem Żywkiem oraz wywiad z Triathlon Energy.
#kmsport #kmsport.pl #cts #CzajaTrainingSystem
I szczerze mówiąc za to podziwiam Ciebie i Sylwka. Od dłuższego czasu obserwuję wasze kariery i żaden z was nie stara się robić wokół siebie szumu, tylko solidnie trenuje/wykonuje swoja robotę bez względu na warunki dookoła.
Życzę sukcesów w najbliższym sezonie!
Bardzo mi miło. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie! 🙂
Daniel 🙂 masz podjazdy w PL jeszcze lepsze, tylko zimniej i asfalt w gorszym stanie 😉 pytasz ? prosze bardzo 🙂
1. Przełecz Karkonoska 11 km o średnim nachyleniu 7,7 %
2. Przechyba 11.8 km o średnim nachyleniu 6,9
3. Czarna Góra od Pławnicy 15km o średnim 4,9
4. Czarna Góra od Stronia Śląskiego (Góry Złote i Masyw Śnieżnika) 12.2 km o średni 5.1 %
5. Przełecz Okraj 11,6 km o średnim 5.1
Pewno jeszcze kilka sztuk bym znalazł o parametrach które podałeś 🙂
Dzięki! Podjazdy nr 1, 2 i 5 wjeżdżałem dziesiątki razy! Jako młody kolarz jeździłem nie „w ciepłe”, ale do Borowic, gdzie trenowało mnóstwo kolarzy z całej Polski. Właśnie dla tych podjazdów tam trenowaliśmy. Główny problem to jednak klimat. Na zgrupowania do Borowic jeździliśmy w kwietniu, a i tak zdarzało się, że padał śnieg 🙂
Ciekawe informacje podałeś na temat klimatycznych obozów, których wcześniej nie rozważałem. Dziękuję.
Istnieje jednak jeszcze inna istotna kwestia: rozwijanie siły ducha i ciała przez bytność w trudniejszych warunkach.
Innymi słowy: jeśli zrobisz analogiczny trening w trudniejszych warunkach i przy tym dobrze przetrwasz zdrowotnie to W REZULTACIE będziesz tzw. twardziel, któremu byle co na zawodach nie przeszkodzi.
Z bardziej ogólnego/filozoficznego punktu widzenia: dobry sportowiec, to człowiek silny ogólnie, a dopiero potem dobry w swojej konkurencji.
Będzie mi bardzo miło jakbyś się podzielił krótką swoją myślą na ten aspekt rozwoju fizycznego.
Pozdrawiam 🙂
Dzięki za komentarz. Postaram się odpowiedzieć w najbliższym wpisie, który już się tworzy. 🙂